Taniec zwycięstwa
akryl na papierze, piórko, tusz
90 x 65 cm.
Na koniec cierpliwość składa u progu zapartych drzwi wieniec wielkości zawiedzionej nadziei i odchodzi w inną stronę.
Jestem z tych, co adorują Wszechświat...
Niech no sobie przypomnę, jak wygląda Radość. Ile w niej ruchu, kolorów, dźwięków. Jej pierwsze imię brzmi: Wdzięczność. Za samo życie. Potem wyłaniają się dalsze zarysy, kształty, sylwetki. Są widoczne, gdy zachowuje się spokój. Nic nie trzeba robić. Lub robić znacznie mniej. Lub spojrzeć prosto w oczy samemu przymusowi robienia, zobaczyć, że on naprawdę istnieje.
Słońce wschodzi i zachodzi beze mnie.
W końcu NIC okazuje się bezcenne.
Dopiero wtedy Radość wiruje w takt wesołej, skocznej muzyki, którą słyszy w swoim sercu.
Nie przestaje tańczyć nawet w okolicy Koła Podbiegunowego.
Furkocze fałdzistą suknią,
przyklaskuje do taktu,
potrząsa bransoletkami,
iskrzy tęczowo.***
Można być dzieckiem szczęścia przykrytym kapturem smutku...
Bezwarunkową Radość zawsze nosimy ze sobą. Są to ciepłe uczucia, jakimi darzymy siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz