Olej na płótnie 90 x 70 cm.
Człowiek był nieszczęśliwy.
Dlatego postanowił z tym skończyć.
Sporządził włócznię i ruszył przed siebie z zamiarem pozbycia się wszystkiego.
Zabił każdego napotkanego człowieka, każde zwierzę, ptaka, rybę, ściął każde drzewo, roślinę, aż do ostatniego źdźbła trawy i wodorostu.
Gdy cała Ziemia stała się gołym klepiskiem z martwą wodą, stanął na brzegu morza i zawołał:
- Gdzie jesteś, Boże?
Wtedy znad horyzontu wyłoniła się olbrzymia, świetlista postać Boga.
Człowiek zamachnął się włócznią, trafił Boga prosto w serce i patrzył, jak znika w toni wodnej.
W końcu znużony lecz nasycony położył się i zasnął.
Śnił, że znalazł się w samym sercu tropikalnego lasu deszczowego. Przedzierał się przez niebezpieczny i zarazem urzekająco piękny gąszcz.
Aż dotarł do indiańskiej wioski na skraju puszczy.
- Opowiedz o sobie - poprosiła Stara Indianka, gdy mieszkańcy wioski zasiedli w kręgu przy wieczornym ognisku.
- Dobrze, i tak wszyscy mi się tylko śnicie: zabiłem Boga.
Zapadło milczenie. Słychać było trzask płonących drew i pokrzykiwania nocnych ptaków w dżungli.
Stara Indianka podniosła się z miejsca i położyła swoją dłoń na dłoni Człowieka.
- Nie wiem, kogo zabiłeś, ale na pewno nie był to Bóg. Przecież jesteśmy żywi i prawdziwi, dlatego czujesz dotyk mojej dłoni.
Człowiek nie umiał dać odpowiedzi.
Odpowiedź przyszła później, gdy nauczył się uprawiać rolę, buszować w dżungli, gdy pojął za żonę kobietę, która pewnego dnia stanęła w progu jego chaty (oznajmiła, że wszystko jest snem i że zabiła Boga), gdy urodziły im się dzieci.
Człowiek był szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz