wtorek, 25 grudnia 2012

Pejzaż - Lądek Zdrój.

        Pejzaż  - Lądek Zdrój, grudzień 2012 r.
                                       akryl na kartonie
        10 obrazów malowanych w kawiarni i jedna piosenka.














                  Każda chwila...

I.  Każda chwila
                Ma skrzydła motyla,
                             Na niej rysuję własny wzór.
                   Niech się dalej plecie,
                   Abym mogła wzlecieć,
                   Jak motyle do chmur.




   II. Każde spotkanie
             Rozpoczyna taniec:
                   Solo, albo równaj krok.
             Akademia wdzięku:
               Czule proś i dziękuj,
                    Blask przytulaj i mrok.


III. Każda całość,      
            To doskonałość:
                              Jeden medal,  strony dwie.
                To, co na odwrocie
                  Wiele kryje pociech
                Czasem lepiej wie.




                    Ref.: Trzy refreny, jedna zwrotka:
                           Stoję u zamkniętych drzwi.
                               Kiedy wiersz melodię spotka:
                          Jeden refren, zwrotki trzy.
                      Ja do przodu, ty do tyłu,
                      Ginę wśród złotego pyłu.
                      Ja do tyłu, ty do przodu,
                         Wróćmy lepiej do ogrodu.





Wystawa końcowa.



sobota, 8 grudnia 2012

Kobieta w różowej sukni.

            Kobieta w różowej sukni.
                                     Olej na płótnie 90 x 70 cm.


  Człowiek był nieszczęśliwy.
  Dlatego postanowił z tym skończyć.
  Sporządził włócznię i ruszył przed siebie z zamiarem pozbycia się wszystkiego.
  Zabił każdego napotkanego człowieka, każde zwierzę, ptaka, rybę, ściął każde drzewo, roślinę, aż do ostatniego źdźbła trawy i wodorostu.
  Gdy cała Ziemia stała się gołym klepiskiem z martwą wodą, stanął na brzegu morza i zawołał:
  - Gdzie jesteś, Boże?
  Wtedy znad horyzontu wyłoniła się olbrzymia, świetlista postać Boga.
  Człowiek zamachnął się włócznią, trafił Boga prosto w serce i patrzył, jak znika w toni wodnej.
  W końcu znużony lecz nasycony położył się i zasnął.
  Śnił, że znalazł się w samym sercu tropikalnego lasu deszczowego. Przedzierał się przez niebezpieczny i zarazem urzekająco piękny gąszcz.
 
 
  Aż dotarł do indiańskiej wioski na skraju puszczy.
  - Opowiedz o sobie - poprosiła Stara Indianka, gdy mieszkańcy wioski zasiedli w kręgu przy wieczornym ognisku.
  - Dobrze, i tak wszyscy mi się tylko śnicie: zabiłem Boga.
  Zapadło milczenie. Słychać było trzask płonących drew i pokrzykiwania nocnych ptaków w dżungli.
 
 
  Stara Indianka podniosła się z miejsca i położyła swoją dłoń na dłoni Człowieka.
  - Nie wiem, kogo zabiłeś, ale na pewno nie był to Bóg. Przecież jesteśmy żywi i prawdziwi, dlatego czujesz dotyk mojej dłoni.
  Człowiek nie umiał dać odpowiedzi.
  Odpowiedź przyszła później, gdy nauczył się uprawiać rolę, buszować w dżungli, gdy pojął za żonę kobietę, która pewnego dnia stanęła w progu jego chaty (oznajmiła, że wszystko jest snem i że zabiła Boga), gdy urodziły im się dzieci.
 
 
  Człowiek był szczęśliwy.